Naprawdę dobra pozycja dla wielbicieli Trylogii. Konstrukcja trochę jak w Gwiezdnych Wojnach, gdzie klasyczne trzy części zostały wzbogacone przez kolejne trzy będące właśnie prequelem. Taki pomysł będzie miał zawsze swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja należę do tych pierwszych, bo lubię przeczytać o dalszych lub wcześniejszych dziejach swoich ulubionych bohaterów. Ta nowa historia zaczyna się w roku 1600 tuż przed wybuchem wojny w Inflantach. Z klasycznych postaci możemy mieć z konieczności tylko Zagłobę, ale w książce roi się od nawiązań do Wołodyjowskiego (mamy tu jego ojca), Kurcewiczów (występują jako Kurcze, ale imiona dwóch młodych chłopaków: Wasyla i Konstantyna sugerują postacie znane z Ogniem i Mieczem - zobaczymy czy pojawią się w kolejnych dwóch częściach), a nawet do Krzyżaków (Konstancja de Lorche). Autor nie ukrywa swoich inspiracji Sienkiewiczem i to widać. Jest zarówno staropolszczyzna (w umiarze), jak i nawet odrobinę łaciny (ale w kontekście, więc całkowicie zrozumiale). Jest wiele bitew (dużo więcej niż w Trylogii), w tym opisane w epicki sposób zwycięstwo pod Kircholmem, ale też rozbudowane wątki romantyczne (mamy aż dwie rozkochane w sobie pary). Mamy tu mniej opisów niż u Sienkiewicza, ale paradoksalnie sprawia to, że akcja toczy się żywszym tempem, raczej w stylu Czarnych Chmur. Przede wszystkim zaś Zagłoba jest w życiowej formie (dużo pije, fantazjuje i obmyśla fortele), za to Jerzy Wołodyjowski, podobnie jak potem jego syn, pozostaje wzorem wszelkich cnót. Są też czarne charaktery w postaci hrabiego Berga czy księcia Wilhelma (jak dla mnie nawiązanie do postaci Bogusława Radziwiłła). Klasyczna opowieść o wielkiej Rzeczypospolitej, pisana ku pokrzepieniu serc (co jest zadeklarowane na samym początku). Potrafi wzbudzić smutek przy klęskach, jak i drżenie serca i gęsią skórkę przy zwycięskiej szarży husarii. Przy tym jest wreszcie happy end, co Amerykanie kultywują od lat, w przeciwieństwie do naszego rozpamiętywania klęsk. Ogólnie autor idzie utartą Sienkiewiczowską drogą, ale kto powiedział, że to musi być zła droga...?
Przeczytałem „Mrok Północy”. Gratuluję autorowi! Świetny pomysł, by opisać czasy sprzed wydarzeń przedstawionych przez Henryka Sienkiewicza w jego trylogii. Pomysł znakomicie zrealizowany, bo jest wartka narracja, są liczne przygody i zwroty akcji, wyraziste postaci bohaterów oraz szczęśliwe zakończenie opowieści. Imponująca jest też znajomość autora opisywanej epoki, jej politycznych realiów i obyczajów. I jeszcze ten budujący nadzieję przekaz, że dobro zwycięży zło, że warto być wiernym chrześcijańskim wartościom – Bóg, honor i ojczyzna. Powieścią Adama Stawickiego powinna się zainteresować rodzima kinematografia, bo to materiał na atrakcyjny film przygodowy z rycerskimi pojedynkami i polsko-szwedzkimi bitwami. Także z romantycznym wątkiem, z udziałem dwóch pięknych szlachcianek zakochanych z wzajemnością w Jerzym Wołodyjowskim (późniejszym ojcu pana Michała) oraz młodym Janie Onufrym Zagłobie.
Mrok Północy to powieść historyczna która przenosi nas w czasy świetności Rzeczpospolitej siedemnastego wieku. Przeczytałem z przyjemnością niekłamaną ciekawością każdej następnej strony pełnej przygód bohaterów naszej dawnej przeszłości. I nie jest to książka oparta na suchych faktach, datach, lecz pełna wręcz realnych opisów ówczesnych obyczajów, sposobu ubioru jak i otoczenia naszych bohaterów. Opis bitwy pod Kircholmem, to trzeba przeczytać. Gorąco polecam i zachęcam do odświeżenia posiadanej wiedzy, ale również i poznania czegoś zupełnie nowego z przeświadczeniem, że książka nie będzie rozczarowaniem.
Książka, w której Historia ( przez duże H) miesza się z typową dla Polaków brawurą i donkiszoterią, niejednokrotnie skazaną na porażkę, która w niezrozumiały sposób zamienia się w zwycięstwo. Fakty historyczne wymagały od autora zgłębienia wiedzy tamtego okresu, zwyczajów, intryg, przelania na papier otoczki politycznej tamtego okresu, ukazania upadku obyczaju i dbania o własne interesy, przedkładanej nad dobro Rzeczypospolitej. I najważniejsze, wszystko to połączone i poprzeplatane z losami znanych z Sienkiewicza jednak sporo młodszych Wołodyjowskiego i Zagłoby, zagończyków jakich ze świecą szukać. Widzimy rodzącą się przyjaźń, taką prawdziwie męską. Ich losy i miłości autor zgrabnie wplótł w swoją historię i zakończył, a jakże wielkim zwycięstwem pod Krholmem. Kto lubi Sienkiewicza ten się nie zawiedzie. Ja łyknąłem w jeden dzień.
Książka utrzymana w Sienkiewiczowskim klimacie do tego stopnia, że dla pewności czytając sprawdzałem nazwisko autora na okładce. Barwne opisy, dialogi, a także liczne nawiązania do autentycznych postaci z historii jak Karol IX Czy Chodkiewicz. Polecam
Bez najmniejszej wątpliwości książka " Mrok północy ". Jest istnym dowodem renesansu sienkiewiczowskiej trylogii z przed lat. Dla tego z całego serca i rozumu, chciałbym polecić jom wszystkim miłośnikom perełek literatury narodowe. Oraz tym osobą które, jeszcze trylogii nie znają, ponieważ jeśli się wcześniej tej książki przyczyną. To w tedy trylogia, nie ma już dla nich nie jasność. Jeszcze raz wam serdecznie ją polecam, po na prawdę warto ją przeczytać, nić się nie straci.