09-04-2025 o godz 21:00 przez:
Aleksandra Sul
|Zweryfikowany zakup
Książka napisana jest bardzo, bardzo potocznym językiem, niektórzy powiedzą że aż prostackim, ale ja uważam, że dodaje to jej autentyczności i pozwala się jakoś utożsamić z "kuratorzyną" jak Autor się zwie. Historie jednocześnie mogą wydawać się trochę zabawne, ale przepełnione są tragizmem i realiami polskich miast. Warta do przeczytania do rozszerzenia horyzontów - ale momentami naprawdę ściska w żołądku.
26-08-2025 o godz 15:17 przez:
Piotr
|Zweryfikowany zakup
Wulgarny, realistyczny język. Dla laików z pewnością szokująca książka. Z drugiej strony, odsłania pewne aspekty rzeczywistości pracy sądów rodzinnych.
Praca kuratora sądowego jest w społeczeństwie lekceważona i niedoceniana. Kuratorzy sądowi są jedną z tych grup, na której najbardziej odbijają się niewydolności systemu i na którą najłatwiej i najszybciej rzucić odpowiedzialność . Autor reportażu „Patożycie. Z pamiętnika kuratora sądowego” pokazuje od środka, jak wyglada praca kuratora, z jakimi absurdami prawnymi musi mierzyć się na codzień, z jak dużą patologią społeczną ma do czynienia. Piotr Matysiak nie gryzie się w język, nie ubiera w ładne słowa tego, co jest jego codziennością. Używa wulgaryzmów, mowy potocznej, pisze wprost i bardzo dobitnie. Początkowo bardzo mi to przeszkadzało, odbierałam to jako brak szacunku. Im dalej brnęłam w ten subiektywny pamiętnik, tym większe zrozumienie wykazywałam do języka Autora. Nienormowany czas pracy, śmieszne wynagrodzenie, często brak wolnych weekendów i tony papierologii. Do tego nadzór kuratorski na ludźmi, którzy bardzo często z własnej woli znaleźli się na marginesie, którzy tej pomocy nie chcą, zaniedbują własne dzieci i śmieją się kuratorowi prosto w twarz, bo on poza zrobieniem notatki dla sądu, niewiele więcej może. Po wielu latach pracy w tym zawodzie idzie się uodpornić na ludzkie patologie, ale nie da się uodpornić na krzywdę dziecka. W każdej historii, o której wspomina Autor, w każdej rodzinie, nad którą miał nadzór, robił wszystko, by poprawić warunki życia dzieci. Jak to w życiu bywa, często z rożnym skutkiem, ale zawsze w jak najlepszej wierze. Da się jednak wyczuć w słowach Autora żal, rozgoryczenie i po prostu wypalenie zawodowe, co jest smutną refleksją płynącą z tej lektury. Ten reportaż to zbiór historii o alkoholikach, rozwodnikach walczących o opiekę, mieszkańcach popegeerowskich wsi i zaniedbanych kamienic. To reportaż gdzie poczujesz odór alkoholu, brudnej pieluchy, lepiącej się od brudu podłogi. To reportaż, w którym usłyszysz krzyk dziecka, który na długo zostanie w Twoich uszach.
Ogólnie książka dobra, na pewno warto przeczytać żeby poznać, jak "zyją" niektórzy ludzie, choć życiem to nazwać nie można. Jedna historia jest szczególnie wstrząsająca i nie mogłam przestać o niej myśleć kilka dni. Natomiast bardzo mi przeszkadzał język uzywany przez autora. Rozumiem z czego on wynika i jak najbardziej nie dziwię się że używał takich słów bo inaczej nie dało się niektórych rzeczy opisać, natomiast mnie jako czytelnikowi jednak to bardzo przeszkadzało i razilo mnie. Plus niektóre historie mam wrażenie że były wplecione nie wiadomo po co, urwane jakby w połowie, zostawiały z takim "no ok i co dalej?".
Temat książki interesujący i to tyle z plusów. Forma przekazania średnia. Irytujące wstawki z opisami przerysowanych odczuć autora. Dużo wulgarnych zwrotów. Często zbędnych. Poza tym tak jak w tytule - pełny przekrój patologii.
Książka jest wulgarna bez powodu, a składnia i ogólna forma wypowiedzi pozostawia wiele do życzenia. Rozumiem, że autor chciał wzbudzić tym kontrowersje, ale nie wyszło mu to dobrze. Nie jestem w stanie wyrazić jaki ogrom żenady i zniesmaczenia czułam czytając tą książkę, nie wywołało tego zachowanie osób, z którymi pracował autor, a zachowanie jego samego. Mówi o nich bez szacunku, chamsko komentuje ich zachowanie oraz warunki w jakich żyją, z jego wypowiedzi można odczuć pogardę wobec kobiet i swoich podopiecznych. Cieszę się, że już nie pracuje w tym zawodzie i współczuję wszystkim, którzy mieli z nim do czynienia. Żałuję, że przeczytałam te wypociny, bo książka jest po prostu żałosna i obrzydliwa, nie polecam tego nikomu.
Wulgaryzmów trzeba umieć używać - tutaj autor ich sobie nie szczędzi - moze wydaje mu sie, ze jest dzieki temu dramtyczny niczym dialogi u pana Smarzowskiego! Kurator - który całą stronę poświęca opisowi, jak doznaje orgazmu na widok waty w uszach. Kurator, który uważa, że jest coś dziwnego w słowie "pedagożka" a chorby psychiczne działają na nas niczym arachnofobia! Kolejny mało empatyczny (bez podstaw psychologii) szary urzędnik szarej masy - człowiek kalka. Liczyłam, że książka będzie chociaż pobieżnym studium psychologi a jest niczym tania sensacja napisana przez podrzędnego scenarzystę.
Zaskakuję od początku do końca. Może razić brutalnością. Ale to niepudrowany świat w którym zanurzał się dzień po dniu autor. I robił to w jakimś sensie za nas.
„Tak jak narkoman w końcu decyduje się na wyjście z uzależnienia, tak samo ona postanowiła naprawić swoje życie. Chociaż jej zdaniem z narkomanii łatwiej wyjść. Można przejść terapię, brać leki, które złagodzą głód narkotykowy, ma się wsparcie psychologów. A ona musiała poradzić sobie z tym sama. Nie ma leków dla ofiar przemocy domowej. Nie ma magicznej pigułki, po której zapomina się o siniakach i ranach na psychice”. Piotr Kościelny O patologii mówimy w sytuacji, gdy któreś z rodziców dopuszcza się czynów karalnych wobec domowników – jest sprawcą przemocy fizycznej, psychicznej lub seksualnej oraz nadużywa substancji uzależniających. Generalnie dziś, patologia jest szerzej rozumiana, zwłaszcza przez osoby, które w ogóle nie rozumieją jej definicji. W dobie konsumpcjonizmu patologią może być to, że ktoś nie ma ładnego domu, albo drogiego auta, nie mówiąc już o rzucaniu słowem „patologia” wśród dzieci i młodzieży, z powodu niemarkowych ubrań, czy obuwia. Co ciekawe bardzo często mówi się o patologii, w rodzinach o niskim statusie społecznym, a o tych z tak zwanych dobrych domów raczej się milczy. Ile alkoholików, jest wśród policjantów, lekarzy, polityków, wojskowych, nie mówiąc już o tych, którzy po cichu znęcają się nad żonami, czy dziećmi. Pan Piotr Matysiak w swej książce Patożycie z notatnika kuratora sądowego, zebrał notatki postępowań wobec rodzin z problemami głównie alkoholowymi. Mamy tutaj zaniedbanie wobec dzieci, choroby psychiczne, cały system działania kuratorów, oraz próby pomocy osobom w potrzebie. Popegeerowskie wsie. Brudne dzielnice, stare kamienice. Świat alkoholików, meneli, sprawców i ofiar przemocy… Wszystko z tą pozycją byłoby dobrze, gdyby była ona obiektywna. Niestety pokazuje tylko patologię wśród ludzi o niskim, lub żadnym statusie społecznym, przez co staje się jednostronna i niemiarodajna. Bardzo szkoda. Moim zdaniem stracony potencjał, na opisanie bardzo ważnego tematu. Nie zgadzam się z opisem na okładce, że świat przedstawiony w publikacji, jest mało znany większości z nas. Każdy wie, że w niższych strukturach patologie występują, Pisarz nie przekazał nam tutaj nic nowego. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tego typu pozycje nie opisują patologii na szczytach. Ile jest dzieci z bogatych rodzin, które mają wszystko, a jednak ćpają, piją, kradną, dopuszczają się różnych przestępstwo z powodu zaniedbania psychicznego przez rodziców. Dlaczego o tym nikt nie napisze uczciwie? Ilu, jest wysoko postawionych mężczyzn, którzy mają tysiące na kącie, jeżdżą drogimi samochodami, a w zaciszu domowym znęcają się nad rodziną i wlewają w siebie litry ekskluzywnego alkoholu. Patożycie, nie wniosło nic do ważnego społecznie tematu. Łatwo oceniać i opisywać tych, którzy nie mają warunków, aby się bronić, wyciągać ich brudy na wierzch i robić z nich najgorszy margines społeczny. Szkoda, że tam, gdzie w grę wchodzą pieniądze, już tej patologii się nie dostrzega. Książka mnie zirytowała, zmarnowany czas. zaczytanizkawa.blogspot.com
Nie jest to książka, którą czyta się przyjemnie, zarówno ze względu na tematykę, jak i pozbawiony filtra język autora, ale jest za to bardzo interesująca i przeładowana emocjami, które naprawdę czuć. Książka każe patrzeć na to, od czego zwykle odciągamy wzrok.
Bardzo lubimy mocne i prawdziwe reportaże, a “Patożycie. Z notatnika kuratora sądowego” Piotra Matysiaka do takich zdecydowanie należy. W swojej książce autor spisuje najciekawsze sprawy, z którymi miał do czynienia w swojej wieloletniej karierze kuratora sądowego. “Najciekawsze” to może jednak dość niefortunne określenie laika i osoby niedotkniętej kryzysem dysfunkcyjnym, ponieważ z punktu widzenia kuratora są to sprawy z pewnością należące do najtrudniejszych i wymagających największego zaangażowania. Układ książki jest bardzo prosty: jedna po drugiej przytaczane są wybrane sytuacje lub historie w dość dużym skrócie, ale z wyczerpującym nakreśleniem problemu. Czasem trudno jest uwierzyć w to, że takie sytuacje mają jeszcze miejsce w, bądź co bądź, rozwiniętym kraju w sercu Europy, a emocje, które towarzyszą nam przy czytaniu tej książki, są naprawdę skrajne: od współczucia i litości nad trudną sytuacją podopiecznych kuratora, przez frustrację i złość na ich krnąbrność, aż po poczucie wielkiej niesprawiedliwości związanej z tym, jak ogromne środki finansowe pochłaniane są przez ludzi, którzy tego nie doceniają, i jak niedoskonały jest nasz system. Na uwagę z pewnością zasługują tutaj styl pisania i język autora. Piotr Matysiak relacjonuje swoją pracę w bardzo brutalny, bezwzględny, ale i wysoce ironiczny sposób, przy użyciu wielu wulgaryzmów, co z pewnością nie przypadnie do gustu każdemu. Choć nam chwilę zajęło przyzwyczajenie się do tego stylu, to ostatecznie nazywanie rzeczy po imieniu uznajemy za plus, a emocjonalność wypowiedzi nadaje tej książce dużo naturalności. Autor doskonale operuje żartem, który nie szydzi, a unaocznia degenerację i konsekwencje złych wyborów (np. alkoholizmu), zachowując jednocześnie widoczną troskę o podopiecznych oraz powołanie do tej ogromnie niewdzięcznej pracy. Naszym zdaniem jest to dobry, prawdziwy, choć z pewnością w dużej mierze subiektywny reportaż.
Przedstawione historie są naprawdę poruszające, obrzydliwe i wstrząsające. Mimo że rozumiem zamysł napisania tej książki w wulgarnym, ordynarnym stylu, to moim zdaniem momentami jest to aż przesadne. Przekleństwa są wlepione na siłę, nienaturalnie, żeby tylko zachować ten styl, przez co ciężko się ją czyta. Trudno było się wczuć w ten ponury i tragiczny klimat opisywanych historii.