27-05-2025 o godz 17:44 przez:
Oczami Matki Wiedźmy
Czasem trafia się na książkę, która od pierwszej strony budzi wrażenie, że wszystko w niej jest na miejscu. Tak właśnie było z „Wolą wielu”. Wciągający wstęp to była wręcz zapowiedź czegoś większego, misternego planu, który rozwija się z rozdziału na rozdział. Tutaj autor nie zostawił niczego przypadkowi. Ale to zakończenie... to było coś naprawdę nie z tej ziemi. Fenomenalne. Porywające. Tego typu finał, który nie tylko domyka historię, ale też zostaje z czytelnikiem długo po przeczytaniu ostatniego zdania. Wszystko, co wcześniej wydawało się tylko ciekawym tropem, nagle układa się w pełen obraz – i to z jaką precyzją! To, co naprawdę mnie ujęło, to język tej książki. Nieprzesadzony, a jednak pełen pięknych metafor i celnych cytatów. To jedna z tych powieści, które nie tylko się czyta, ale które chce się mieć – po to, by wracać do zaznaczonych fragmentów i przeżywać je na nowo. Inteligencja tej powieści objawia się nie tylko w konstrukcji fabularnej, ale też w subtelnym balansowaniu na granicy światła i ciemności. Nie ma w niej prostej konstrukcji, są za to pytania moralne, filozoficzne refleksje i momenty napięcia, które elektryzują czytelnika. Do tego dodajmy magię, a wyjdzie – złożone, a jednocześnie zrozumiałe uniwersum. „Wola wielu” to powieść, która nie idzie na skróty. Każdy pomysł, każda koncepcja jest tu rozwinięta do końca, z szacunkiem dla czytelnika i dla samej opowieści. To nie tylko świetne fantasy – to po prostu bardzo dobra książka. Inteligentna, piękna i pełna emocji. Wciągnęła mnie od deski do deski. I teraz… chyba muszę przeczytać ją jeszcze raz. A tych, którzy długo czekali na recenzję – przepraszam za ciszę. „Wola wielu” to prawie 900 stron literackiego rarytasu, który wymaga czasu, skupienia i odrobiny celebracji. Trochę mi zeszło, ale każda strona była tego warta.
[ współpraca reklamowa @fabrykaslow ] “Wola wielu” to pierwszy tom nowej serii autorstwa Jamesa Islingtona. Jest to historia Visa, sieroty, której niespodziewanie trafia się okazja nauki w najbardziej prestiżowej Akademii w Catenie. Jednak zarówno on, jak i ludzie w jego otoczeniu, skrywają pewne sekrety, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Jego rówieśnicy za wszelką cenę chcą wspinać się po drabinie szkolnej hierarchii. Władze uczelni mają natomiast co do nich własne plany. W tle rządzący próbują zdusić panoszącą się rebelię. Nie każdy wyjdzie jednak z tego wszystkiego cało. Komu uda się zrealizować własne cele, a kto polegnie próbując? Było to moje pierwsze spotkanie z autorem i już nie mogę się doczekać kolejnego. “Wola wielu” dosłownie pochłonęła mnie już od pierwszych stron i trzymała w napięciu do samego końca. Autor wykreował naprawdę ciekawy świat, w którym większość wysoko postawionych ludzi znajduje się tam dzięki eksploatacji niższych klas społecznych. Jest to świat pełen tajemnic, i to właśnie odkrywanie ich, najbardziej angażowało mnie podczas lektury. Islington bazuje na znanych już w literaturze motywach. Znajdziecie tu wątek akademii czy młodego chłopaka, próbującego ukryć swoje pochodzenie. Ja sama jestem ogromną fanką takich tematów, więc zdecydowanie trafiło to w moje gusta. Najbardziej podobał mi się sam pobyt Visa w Akademii Catenu. I choć faktycznie miałam wrażenie, że bohaterowi zbyt dużo rzeczy wychodzi, tak zupełnie nie odebrało mi to frajdy z czytania. Natomiast najbardziej angażującą mnie częścią było ostatnie 200 stron. Nie sposób mi było oderwać się od lektury! Do tego samo zakończenie sprawiło, że jestem niepomiernie zaciekawiona w jakim kierunku potoczy się dalej ta historia.
Patrzcie i płaczcie! Koniec z książkowymi porażkami, bo mam dla was hicior!! „Wola Wielu” to potężna fantastyka, która jednak nie jest niczym skomplikowanym, co już autor pokazał przy Trylogii Licaniusa, gdzie sytuacja wyglądała podobnie. Niby wydawałoby się, że macie przed sobą gigantyczną dorosłą fantastykę, a tu jednak podczas czytania okazuje się, że to co prawda objętościowa, ale bardzo przystępna, raczej młodzieżowa fantastyka, jednak epickości i rozmachu jej nie odbieram. Główny bohater, czyli Vis ma za sobą kawał życia, jak na marne 17 lat jego egzystencji. Los go nie szczędził, więc teraz mieszka w sierocińcu, a nocami walczy na arenie i zbiera każdy cenny grosz, który pomoże mu w ucieczce. Jego życie jednak zmienia się z dnia na dzień, kiedy szanowany człowiek Hierarchii postanawia go adoptować i powierzyć zadanie, które niechybnie może skończyć się dla niego śmier(!ą. Jeśli myślicie, że te 900 stron książki tylko was wymęczy i pewnie to samo lanie wody, to kompletnie się mylicie! WW jest przepełniona akcją i wręcz sama nie dowierzam, że to wszystko to tylko jedna perspektywa bohatera. Vis jest niesamowicie inteligentny, odważny ale i przebiegły, a to wszystko czyni z niego bohatera idealnego do podążania za. Książka jest przepełniona moimi ulubionymi wątkami, czyli dużo tam zdrad, intryg i rywalizacji. Do tego absolutnie zjawiskowy motyw Akademii i desperackiego pięcia się na szczyt. Autor zachowuje zdrowy rozsądek i dochodzi tylko do kilku momentów, kiedy uważam, że zbieg okoliczności jest przesadzony. Poza tym nie mam do tego cuda żadnych zastrzeżeń, co aż dziwne, bo wiecie, że lubię się czepiać. Potężnie czekam na kolejny tom! {post powstał przy współpracy z @fabrykaslow}
Mniej znaczący w społeczeństwie cedują swoją wolę na wyżej postawionych, czyniąc ich silniejszymi. Niczym w piramidzie finansowej, dól zbiera, by góra mogła się bogacić. Tylko nie pieniądze im przekazują, a swoje siły życiowe. Każdy chce być, jak najwyżej, mieć jak największe moce i władzę. Są w stanie wiele poświęcić: pieniądze, czas, czyjeś życie.. Czy znajdzie się ktoś, kto sprzeciwi się Hierarchi? Kto nie będzie chciał być silniejszym kosztem innych? Kto nie będzie występował jedynie we własnym interesie? Owszem. Ale Jego życie stanie się pasmem bólu, niepokoju i walką o przetrwanie. „Wola Wielu” to mistrzostwo! Nie wiem, czy posiadam w swoim słowniku słowa, którymi mogłabym opisać talent autora do tworzenia historii. Prawie 900 stron wciągającej, pełnej tajemnic, wywołującej skurcze żołądka i serca historii, którą po prostu się pochłania. Mega oryginalny pomysł na fabułę, rewelacyjne wykonanie i do tego kreacja bohaterów, która nie pozwoliła mi przejść obok nich obojętnie. Dla mnie ta historia to jazda bez trzymanki. Mózg mój pracował na najwyższych obrotach, próbując rozwikłać, kto jest tym dobrym, a kto złym. Dokąd to wszystko zmierza. Jednak jest ona tak inteligentnie stworzona, że dokopanie się do czegokolwiek jest ogromnym wyzwaniem. Uważam również, że wielką sztuką jest stworzyć tak obszerną historię, w której czytelnik nawet na moment nie ma poczucia, że „coś jest zbędne”. Mamy kwiecień, a ja jestem przekonana, że właśnie trafiłam na książkę, która będzie w mojej tegorocznej topce! Czytajcie i równie mocno czekajcie ze mną na kolejne tomy!
Q: Jaki autor pisze tylko świetne książki? James Islington napisał cztery powieści i każda z nich to arcydzieło. Tym razem na tapecie ląduje nowość na polskim rynku, czyli "Wola wielu". Książka mi się bardzo podoba, mimo że myślałem, iż Islington pójdzie bardziej w stronę politycznego fantasy z licznymi intrygami, które choć występują to nie w takiej ilości, jakiej myślałem. Ponadto, nie przepadam za długim wątkiem nauki głównego bohatera w fantastyce, a tutaj jest to wykonane bardzo dobrze i zdecydowanie się nie nudziłem. Bohater, Vis, to ciekawa postać. Choć wiele osób próbuje go wykorzystać do swoich celów, to nie zapomina on o swoich zasadach i nie daje się do końca podporządkować. A do tego, bardzo podoba mi się przydomek, który otrzymał w pewnym momencie. Świat, w którym przyszło żyć Visowi jest niezmiernie ciekawy. Inspirację Cesarstwem Rzymskim widać na każdym kroku, nawet w drobnostkach, co nadaje fajnego klimatu całej powieści. Wiąże się to również z systemem magicznym, który nie jest do końca niczym nowym w fantastyce, ale jest ciekawie opisany i pokazuje duze różnice w poziomie mocy konkretnych użytkowników, wobec czego główny bohater nie ma za łatwo. Książka sprawia, że czytelnik zaczyna zastanawiać się nad wieloma rzeczami, niesprawiedliwością świata, nierównościami społecznymi czy niesłabnącą chęcią zemsty. Co dla mnie bardzo ważne, książka wywołuje emocje, więc nie sposób się przy niej nudzić.
Ta książka to pułapka, z której nie sposób się uwolnić – i, co więcej, wcale nie chce się próbować! Pochłania bez ostrzeżenia już od pierwszych słów i nie odpuszcza aż do końca, trafiając swoją istotą w samo sedno. Przez swoją oryginalność wymyka się wszelkim schematom i wciąga tak mocno, że jedyne, co pozostaje, to zatracić się w niej jeszcze głębiej. Jedno jest pewne – oderwać się nie sposób! Nieskromnie przyznam: to było bardzo, bardzo dobre i absolutnie nietuzinkowe 883 strony! Jednocześnie to rzadkość natrafić dziś na taką książkę, która po zakończeniu zostawia człowieka z pustką zachwytem i tę jedną myśl: „Ja potrzebuję kolejnego tomu. Natychmiast.”
Polecam wszystkim wielbicielom Red rising i Szóstki wron, jak i tym, którzy lubią połączenie fantastyki z nomenklaturą Cesarstwa Rzymskiego. Niby nic nowego, niby wszystko już było, a jednak:)