Po zajściach w pałacu Kiva znajduje się w okropnej sytuacji. Po znalezieniu się w Zalindovie ponownie musi walczyć o swoje życie. Rozpaczliwie próbuje dowiedzieć się, czy jej rodzina i przyjaciele są bezpieczni i czy tych, których skrzywdziła, kiedykolwiek jej wybaczą. Znajduje się jednak daleko od centrum wydarzeń, a gra toczy się o najżywszą stawkę. Nowy rozdział w życiu Kivy rozpoczyna się od niebezpiecznej misji, w której największą przeszkodą jest czas. Będzie musiała zmierzyć się z konsekwencji swoich decyzji, lecz już wie o co walczy. Trzeci tom „The prison healer” jest chyba moim ulubionym, chociaż poprzednie dwa też były niczego sobie. Jest to trylogia, w której każdy tom jest jeszcze lepszy od poprzedniego. Autorka nie zawiodła mnie ani na chwilę. Książka wciąga już od pierwszej strony i gdybym nie miała innych obowiązków to pochłonęłabym ją w jeden dzień. Przez tą serię stałam się również wielką fanką motywu found family, który tutaj był po prostu niesamowicie napisany. Nie jestem w stanie też zliczyć ile razy się popłakałam przez emocje, które mi towarzyszyły podczas czytania. Wracając do naszych bohaterów to nie wiedziałam, że Jaren może jeszcze bardziej skraść mi serce. Oficjalnie zostaje moim top 1 książkowym mężem i wątpię, żeby ktokolwiek był w stanie go przebić😂Jest po prostu niesamowity. Ma w sobie ogromne pokłady wyrozumiałości i troski, nie tylko dla Kivy, lecz dla swojej rodziny, przyjaciół i poddanych, przez co Evalon nie mógł wymarzyć sobie lepszego króla. W niektórych momentach zabrakło mi perspektywy Jarena bo byłam bardzo ciekawa jak wyglądały niektóre sytuacje z jego punktu widzenia, jak się czuł i jakie emocje mu towarzyszyły. Postać Kivy mocno się rozwinęła. Wątek magii dziewczyny został dobrze poprowadzony i bardzo przyjemnie się go czytało. W tym tomie najbardziej mogliśmy odczuć jej emocje. Wszystkie przykre sytuacje, które spotkały Kivę, jej problemy sercowe, wewnętrzne rozdarcie i trudne wybory, które musiała podjąć dawały o sobie znać. Cały czas trzymałam kciuki za naszą bohaterkę, aby sobie z tym wszystkim poradziła. Cała reszta postaci: Caldon, Torell, Cresta, Tipp, Naari, Ashlyn, Eidran, każdy jest inny i dużo przeszedł w przeszłości. Nie wyobrażam sobie tej historii choćby bez jednej postaci bo każdy coś do niej wnosi. Samo zakończenie książki było idealne. Autorka znowu dostarcza nam sporo plot twistów i masę emocji. Każdy wątek został idealne opowiedziany i domknięty. To właśnie było to czego oczekiwałam. Jeśli jeszcze nie czytaliście to koniecznie musicie sięgnąć po tą trylogię😍Polecam z całego serca!
"Gdy przyglądała się wapiennym murom, uświadomiła sobie, że niezależnie od przyszłych zmian, Zalindov nie ma już nad nią władzy. Należał do przeszłości i miał w niej pozostać." "The Prison Healer" to definitywnie trylogia, która zostanie ze mną na dłużej, ze względu na jej świetne wykonanie. Lynette Noni trafiła w mój gust czytelniczy w sposób, w jaki niewiele autorów potrafi to zrobić a historia Kivy oczarowała mnie w całej swojej okazałości, dlatego też gdy tylko nadarzyła się okazja, zdecydowałam się na re-read zakończenia tego cudeńka. Nadal jestem pod wrażeniem tego, ile emocji wywołała we mnie ta część a zwłaszcza jej bolesny początek, czyli ponowny pobyt Kivy w Zalindovie. Na przestrzeni dwóch lat niesamowicie zdążyłam się do niej przywiązać, więc czytanie o jej powrocie do miejsca, które wyrządziło jej tyle szkód, zarówno fizycznych jak i mentalnych, okazało się obfite we współczucie, którego nawet nie jestem w stanie opisać. To, co mnie w tym tomie urzeka to widoczny rozwój bohaterów. Zaczynając oczywiście od Kivy, która musi zmierzyć się z konsekwencjami swoich czynów. Jej charakteryzacja jest tak dopracowana a jej rozterki tak realistycznie i dobitnie opisane, że trudno jej nie współczuć, jednocześnie wciąż sympatyzując z tymi, którzy zostali przez nią zranieni. To, jak emocjonalnie zaangażowana byłam podczas czytania to naprawdę duża część powodu, dla którego ta książka mnie pochłonęła. Ważną rolę w tej części odgrywa Cresta, którą w końcu udaje nam się dogłębnie poznać. Nie sądziłam, że tak bardzo ją polubię, ale to, jak złożoną relację utworzyły z Kivą, całkowicie mnie porwało. Cresta od samego początku stara się postawić ją na nogi i nie przestaje jej wspierać po wydostaniu się z więzienia 🥹 A Caldon? On jest takim słoneczkiem! Jego lojalność wobec Kivy mnie ujęła a to, jak wspierał ją niezależnie od podjętych przez nią decyzji, jeszcze bardziej potęgowało to uczucie. Dobrze było zobaczyć, jak przyznaje się przed Ashley do swojego błędu i stara się odbudować ich relację 💜 Jeśli chodzi o Kivę i Jarena, to w tej części absolutnie dla nich przepadłam. Mimo że odnaleźli się w trudnej sytuacji, to w odpowiednim momencie udało im się wyjaśnić całą sprawę i ostatecznie wpisać się na listę moich ulubionych książkowych par. Faktem jest, że momentami chciałam przyłożyć Jarenowi w głowę przez jego zachowanie, ale jednocześnie byłam w stanie w pełni go zrozumieć. Trudno jest winić kogokolwiek w tej sytuacji, bo zarówno Kiva, jak i Jaren mieli swoje racje, które zostały przez Lynette Noni jasno przedstawione 🙌 To był czysty rollercoaster emocjonalny pod każdym możliwym względem. Było dużo smutku, ale znalazło się też miejsce na radość, która wiązała się z odnalezieniem przez Kivę osób troszczących się o nią i będących jej rodziną z wyboru. Zakończenie zupełnie mnie usatysfakcjonowało i powiedziałabym nawet, że jest to jedna z najlepiej napisanych młodzieżówek fantasy w ostatnich latach. Mimo że ten tom skupiał się bardziej na bohaterach, ich relacjach i dążeniu do zwalczenia własnych demonów, to nie zabrakło tutaj odpowiedniej ilości fantastyki, która również okazuje się mocnym punktem historii.
Jejku, co to było za zakończenie trylogii! Poprzednie dwa tomy nie doczekały się recenzji na moim profilu, ale nawet nie wiecie jak się cieszę, że to właśnie ten ostatni i jednocześnie najlepszy mogę Wam tutaj przedstawić. Zarówno pierwszy jak i drugi tom podobały mi się, ale nie czułam wielkiego zachwytu, więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zaczęłam czytać "Zew krwi" i przepadłam... Nie potrafiłam przestać myśleć o tej książce, czytałam w każdej wolnej chwili i finalnie zakończenie trylogii poznałam w ciągu zaledwie dwóch dni. W przeciwieństwie do poprzednich tomów, w trzecim nie było monotonnie, akcja była dynamiczna, pełna napięcia i niezwykle emocjonalna. Plot twist gonił plot twist i nie przewidziałam absolutnie niczego. Obawiałam się, że Kiva będzie męczyła mnie swoimi przemyśleniami, jednak mimo wyraźnego poczucia winy okazała się niezwykle waleczna i bardzo mi zaimponowała swoją osobą. Myślę, że wielu ludzi nie odnalazłoby w sobie tej siły, którą miała ona i sytuacje z jakimi spotkała się w tej części były okropne i niezwykle brutalne, a mimo tego, ona potrafiła stawić im czoła, dzięki czemu zyskała mój ogromny szacunek i podziw. Świetny rozwój postaci, naprawdę. Z resztą nie tylko Kiva zyskała moją sympatię. Aż ciężko mi wymienić każdego bohatera z osobna, bo zżyłam się praktycznie ze wszystkimi i każdy potrafił mnie czymś ująć. Myślę, że "Zew krwi" to książka, w której najwyraźniej można zauważyć motyw found family i który przy okazji jest jednym z moich ulubionych. Uwielbiam relacje, które się utworzyły lub zacieśniły między bohaterami i strasznie ciężko było mi się potem rozstać z całą grupą. Trzeci tom zawiera również cudowny wątek romantyczny. Mamy tutaj dość nieoczywistą sytuację, kiedy enemies są jednocześnie lovers, pojawia się problem z zaufaniem i postacie trzymają się od siebie z daleka, chociaż w głębi serca tego nie chcą. A co ciekawsze i bardziej ekscytujące, ten wątek odgrywa istotną rolę przez praktycznie całą książkę i zahacza wręcz o slow burn. Okropnie się zaangażowałam w relację Kivy i Jarena i tak bardzo jak czułam się sfrustrowana, tak bardzo kochałam to uczucie i sprawiało, że nie mogłam się oderwać od książki. Co do samego zakończenia: satysfakcjonujące. Uważam, że wszystkie wątki zostały zamknięte, a jednocześnie widzę tu potencjał na kilka nowelek i mam nadzieję, że takowe kiedyś się pojawią, bo chętnie poznałabym jeszcze bliżej postacie poboczne. Czy mogę coś więcej napisać? Po prostu ogromnie polecam. I również zapewniam, że jeśli poprzednie dwa tomy nie do końca przypadły Wam do gustu, to trzeci wynagrodzi wszystko i będziecie żałować, że nie ma jeszcze czwartego. Było wspaniale! Koniecznie dodajcie trylogię do swojego TBR. [Współpraca z wydawnictwem MustRead]
Kiva płonęła. Ogień trawił jej ciało, krew gotowała się w jej żyłach, a ona sama jęczała, rzucając się i odpychając ręce, które ją przytrzymywały. […] Była chora. Nie, nie chora. Podświadomie wiedziała, że nie cierpi z powodu choroby. Powróciły do niej mgliste wspomnienia niebiesko-złotych oczu i nabrzmiałych od pocałunków ust, mrocznych cieni i rozbitego szkła, karmelowego pyłu i żelaznych prętów. Potem jednak te myśli się rozproszyły, uciekły jej z głowy. Pozostał jedynie bezlitosny żar i nic poza nim. Odkąd tylko przeczytałam drugi tom The prison healer nie mogłam się doczekać zakończenia tej trylogii. Końcówka poprzedniej części złamała moje serce i żałowałam, że nie mogę od razu sięgnąć po kontynuację. Już wtedy spodziewałam się, że Kivę czeka jeszcze sporo pracy - nie myliłam się, bo rzeczywiście dziewczyna miała tutaj dość mocno pod górkę, ale dzięki temu pod względem fabularnym Zdrada krwi wypada najlepiej ze wszystkich części: działo się bardzo wiele, a ja wprost nie mogłam oderwać się od czytania. Przede wszystkim podobało mi się to, że w pewnym sensie historia zatoczyła koło, a Kiva musi zmierzyć się ze skutkami swoich decyzji, co nie jest dla niej proste i przysparza jej sporo cierpienia. Do tego wszystkiego dochodzi też uzależnienie, z którym Kiva walczy przy pomocy pewnej osoby (nie zdradzę jej imienia, ale byłam bardzo zaskoczona, że pełni ona tak dużą rolę w tym tomie). Bardzo podobało mi się wprowadzenie tego wątku, a także to, że miał spory wpływ zarówno na samą bohaterkę, jak i jej towarzyszy. W przeciwieństwie do poprzednich części, w których nie było aż tylu zaskoczeń, tutaj były zwroty akcji, których się nie spodziewałam. Mimo wszystko było też kilka momentów, które przewidziałam, jednak nie tyle ile w poprzednich tomach. Nie zabrały mi one jednak frajdy z czytania, a wręcz sprawiały, że byłam jeszcze bardziej ciekawa jak wszystko się skończy. Cieszę się też, że autorka nie zepchnęła na dalszy plan postaci drugoplanowych - wydawało mi się, że w tym tomie poświęcono im dużo więcej czasu, co jest dość sporym plusem. Momentami czułam, że wszyscy bohaterowie są trochę jak taka dziwaczna rodzina i fajnie obserwowało mi się ich przyjacielskie sprzeczki. Również wątek romantyczny wypadł bardzo dobrze - ja ogólnie ubóstwiam Kivę i Jarena, a podczas czytania przeżywałam prawdziwe załamania, jednak nie żałuję, bo było warto. Jestem bardzo usatysfakcjonowana tym tomem. Miałam pewne obawy, bo druga część podobała mi się mniej niż pierwsza, jednak tą jestem totalnie zachwycona. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego zakończenia, a ostatnie kilka stron jedynie bardziej zwiększyło moją radość. Nie jest to książka wybitna, ale ja świetnie bawiłam się podczas czytania, a na tym najbardziej mi zależało.
04-03-2025 o godz 21:18 przez:
Aleksandra Buchwald
Trzeci i finałowy tom tej serii, a ja nadal nie jestem gotowa, by się z nią pożegnać. Ta historia całkowicie mnie pochłonęła – cudowna fabuła, fantastyczny świat i burzliwe relacje sprawiły, że żyłam życiem tych bohaterów, przeżywając każde ich potknięcie. Zakończenie drugiego tomu zmusiło mnie do niecierpliwego wypatrywania kontynuacji, a nawet do rozważania sięgnięcia po zagraniczne wydanie. Ostatecznie wykazałam się cierpliwością – i było warto! Fabuła od samego początku była intensywna – zaczęła się z wysokiego C i utrzymała to tempo aż do końca. Wciągnęła mnie tak bardzo, że nie mogłam odłożyć książki ani na chwilę. Śledzenie dalszych losów bohaterów, zwłaszcza po burzliwym zakończeniu drugiego tomu, było dla mnie ogromną przyjemnością. Najbardziej żal było mi Kivy – przez cały czas była rozbita z powodu swoich decyzji z poprzedniej części. Pragnęła naprawić swoje błędy, zadośćuczynić i odbudować relacje. Przez wszystkie tomy jej postać przeszła wyraźną przemianę, a jej wewnętrzny żal był mocno odczuwalny. Mimo ogromu cierpienia, którego doświadczyła, wciąż miała w sobie siłę, by walczyć o siebie i swoich bliskich. W tym tomie szczególną uwagę skradli mi także Cresta i Caldon – oprócz Kivy to moi ulubieńcy. Wspaniale został przedstawiony motyw found family, który był niezwykle wzruszający. Liczne plot twisty wprowadzały ogromne zamieszanie w mojej głowie, a jednocześnie nadawały lekturze dynamiki. Przez większość czasu czytałam tę książkę z otwartymi ustami – tyle się działo! Wątek romantyczny, ciągnący się przez całą serię, był wyjątkowo burzliwy. Momentami miałam ochotę krzyczeć na bohaterów, żeby wreszcie ze sobą porozmawiali! Wątki fabularne z poprzednich tomów były konsekwentnie rozwijane, a nowe fakty stopniowo odkrywane, co sprawiało, że próbowałam je ze sobą łączyć. Wszystko zostało idealnie dopięte na ostatni guzik, co dało mi ogromną satysfakcję. Zakończenie tej serii jest po prostu genialne – nie mogłam wymarzyć sobie lepszego. To perfekcyjne zwieńczenie całej historii. Jest mi ogromnie przykro, że to już koniec mojej przygody z tą serią. Bawiłam się wyśmienicie i już wiem, że wrócę do niej nie raz! Każdy tom uwielbiam, a jako całość stanowi dla mnie idealną serię fantasy. Jeśli szukacie wciągającej i dobrze napisanej serii, nie zwlekajcie – The Prison Healer to historia, po którą zdecydowanie warto sięgnąć!
„The Prison Healer. Zdrada krwi” Lynette Noni to finałowy tom trylogii, który dostarcza podczas czytania emocjonującą mieszankę przygody, napięcia i intensywnych relacji międzyludzkich. To opowieść o walce, odkupieniu i odnajdywaniu swojego miejsca w świecie – w świecie, który nie zawsze jest sprawiedliwy, ale w którym przyjaźń i lojalność potrafią przetrwać nawet największe burze. Po wydarzeniach z poprzedniego tomu Kiva staje w obliczu konsekwencji swoich decyzji. Rozdarta między lojalnością wobec rodziny a prawdziwymi uczuciami, musi zmierzyć się z przeszłością i odnaleźć sposób, by odkupić swoje winy. Wyrusza więc ona w pełną niebezpieczeństw podróż, podczas której nie tylko będzie walczyć o przetrwanie, ale także o magię, nadzieję i ludzi, których kocha. Stawka jest wysoka – los całego królestwa zależy od powodzenia misji! Noni mistrzowsko buduje napięcie, nie pozwalając nam oderwać się od książki nawet na chwilę. Zwroty akcji są zaskakujące, a momenty emocjonalne potrafią wywołać skrajne emocje, a nawet łzy wzruszenia. Szczególnie mocno wybija się tutaj motyw „found family” – bohaterowie, mimo różnic i przeszłości, odnajdują w sobie nawzajem wsparcie i dom. Relacja Kivy i Jarena przechodzi przez burzliwe zmiany, co czyni ją jeszcze bardziej realistyczną i poruszającą. Ogromnym atutem książki są także drugoplanowi bohaterowie, wśród których prym wiedzie Caldon – jego lojalność, humor i siła charakteru sprawiają, że nie sposób go nie pokochać. Powrót Cresty wprowadza dodatkową dynamikę do fabuły, a jej relacja z Kivą dodaje historii nowego wymiaru. Jednym z niewielkich minusów może być fakt, że niektóre wątki, takie jak uzależnienie Kivy od anielskiego pyłku czy pewne trudne decyzje, mogłyby zostać bardziej rozwinięte. Jednak mimo tych drobnych mankamentów, zakończenie trylogii spełnia swoją rolę – dostarcza epickiego finału, który na długo pozostaje w pamięci. „The Prison Healer. Zdrada krwi” to powieść, która porusza, angażuje i nie pozwala pozostać obojętnym. Jest to emocjonujące i satysfakcjonujące zamknięcie wspaniałej serii fantasy! A jeśli jeszcze nie sięgnęliście po trylogię Lynette Noni, koniecznie nadróbcie zaległości – Kiva i jej historia są tego warte 🔥. Dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji od @mustread.wydawnictwo (współpraca reklamowa) 🩷.
Kiva po tylu przejściach będzie musiała teraz zmierzyć się z konsekwencjami swoich dotychczasowych wyborów. Jednak ona nie stawia siebie na pierwszym miejscu tylko swoją rodzinę i bliskich, dla których zrobi dosłownie wszystko. Ich przetrwanie będzie teraz jej priorytetem, jednak czy ci których zraniła najbardziej jej wybaczą? Wiedziałam już że tak jak w przypadku dwóch poprzednich ta książka mnie zniszczy. I miałam rację, to co czułam podczas czytania jej nie może równać się z niczym innym. Ta historia jest inna i ma swój wydźwięk w moim sercu i już tam pozostanie. Rollercoaster emocjonalny murowany. Plot twist jaki tutaj się zadział to głowa mała, spowodował on że się nie da odetchnąć, goniąc w każdy możliwy sposób po kartach papieru. Akcja goni akcje jak kot myszkę, nie dają chwili wytchnienia. Czytelnicy chcieli fenomenalnego finału i go zdecydowanie dostaną. Dworskie intrygi będą kipieć, dodając więzienny motyw i magię autorka dokonała niemożliwego i stworzyła świat który naprawdę będzie świetnie wykreowany. Bohaterowie cud, miód i orzeszki są tak wspaniali i tak dobrze dobrani, że nie mam się kompletnie czego czepić i nawet jak niektórzy mnie irytowali, szczególnie jedna postać, to patrząc na wiek, było to zupełnie oczywiste że tak będzie. Każda z tych postaci odgrywa dużą rolę, a ich różnorodność napędzała historię, bez nich było by napewno nudno, a krajobraz nie nadgoniłby swoim zapierającym tchem pejzażem gdyby nie oni. Pióro autorki było przyjemnie lekkie co spowodowało że przeczytałam książkę w mgnieniu oka, świetnie się z nią bawiłam i ogromnie ubolewam nad tym że to już koniec. Ale żeby nie było zbyt cukierkowo, przyczepię się zakończenia które było dość przewidywalne i niesatysfakcjonujące, myślałam że autorka troszeczkę inaczej poprowadzi tą historię, ale trudno. Do tego czasem takie cudowne zbiegi okoliczności, które spotykały bohaterów po trudach związanych z fabułą, mogły doprowadzać do tego że czytelnikom mogły się one nie spodobać. Podsumowując jak wspomniałam wyżej książka zapadnie mi w pamięci i napewno do niej wrócę nie raz, nie dwa, a jestem pewna że będę wracać do niej tyle razy na ile będę mogła. Bo tak rozbudowanego świetnie napisanego świata dawno nie było, a to czyni tą książkę wyjątkową i godną polecenia.
𝐫𝐚𝐭𝐢𝐧𝐠: ∞★ 💛 Wow! Nadal nie dociera do mnie, że to już koniec tej cudownej trylogii, chociaż skończyłam ją prawie dwa lata temu. To idealnie podsumowuje na jak długo zostaje z tobą historia Kivy, Jarena i ich rodziny z wyboru (i czasami z przymusu). 𝐒𝐦𝐚𝐥𝐥 𝐬𝐭𝐞𝐩𝐬 𝐚𝐫𝐞 𝐬𝐭𝐢𝐥𝐥 𝐬𝐭𝐞𝐩𝐬. 💛 Sięgając po książki Lynette Noni można być pewnym jednego — tak bardzo wkręcicie się w historię, że nie będziecie mogli się oderwać. Autorka ma niesamowity talent w prowadzeniu fabuły. Będziecie sobie wmawiać, że to już ostatni rozdział na dziś, a za moment zorientujecie się, że za oknem ćwierkają ptaki i świta. Czytając jej książki czuję się, jakby świat zewnętrzny kompletnie nie istniał, przepadam dla tego fikcyjnego i jego bohaterów. Ogromnym plusem jest to, że ten w The Prison Healer wypada tak niesamowicie. 💛 Jeśli myśleliście, że autorka wykorzystała już wszystkie swoje asy z rękawa w poprzednich tomach i w “Zdradzie Krwi” niczym nie zaskoczy, nie mogliście się bardziej mylić. Mam wrażenie, że Lynette specjalnie trzymała te wszystkie tajemnice w zanadrzu, żeby w tej części przy każdej okazji rzucać nam je w twarz. Masa zaskoczeń, jeszcze więcej zwrotów akcji i to wszystko od pierwszej aż do ostatniej strony. Nie ma miejsca na nudę. TPH wyciąga z człowieka wszystkie emocje i je z was wyciska jak cytrynkę do lemoniady. 💛 Moi Kiva i Jaren. Nigdy tak bardzo nie przeżywałam wątku romantycznego w fantastyce i jestem pewna, że już żaden im nie dorówna. Przywiązałam się do nich od pierwszej wspólnej sceny, na każdym dialogu kopałam powietrze albo wypłakiwałam oczy, w każdym rozdziale czekałam niecierpliwie aż w końcu ze sobą porozmawiają, a kiedy już do tego doszło zamykałam książkę co kilka sekund, bo byłam tak zestresowana. Ale żeby nie było! Kocham wszystkie postaci, które stworzyła Lynette. Niektóre autentycznie kopnęłabym w twarz i zepchnęła z klifu, ale były potrzebne i tak dobrze wykreowane, że nie mogę być zła na autorkę (no, może trochę mogę). Caldon i Cresta stworzyli duet, którego nie wiedziałam, że potrzebuję i poza głównymi bohaterami są moją topką. 💛 W 2023 oddałam tej trylogii serce i bardzo się cieszę, że mogłam być częścią jej polskiej wersji. Nigdy nie przestanę jej polecać❤️ Współpraca patronacka
🗝️ W trzecim tomie nasi bohaterowie są stawiani przed kolejnymi trudnymi wyzwaniami, muszą podejmować kolejne walki i rozwiązywać kolejne dylematy. A wszystko to prowadzi do spektakularnego finału, który wieńczy całą historię. 🗝️ Z premedytacją czekałam z recenzją tej książki ponad 2 tygodnie. Chciałam przekonać się, czy moje odczucia co do niej nie zbledną z czasem. I przekonałam się, że absolutnie się tak nie stało. Wręcz przeciwnie- myślę o tej serii codziennie i płaczę dniami i nocami z tęsknoty za bohaterami (no dobra, trochę przesadziłam- płaczę tylko nocami). Uwielbiam dynamiczny ale jednoczenie wyważony styl pisania autorki i konstrukcję całej fabuły, która według mnie jest idealnie zbudowana. Zwalnia i uspokaja się tylko po to, by za chwilę przyspieszyć i zaskoczyć nas zwrotem akcji, który sprawi że będziemy zbierać szczękę z podłogi. Z ręką na sercu przyznaję, że nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo wciągnęłam się w fabułę jakiejś historii. Przewracałam kolejne kartki z zapartym tchem nie mogąc się doczekać co jeszcze ma w zanadrzu Lynette Noni. Warto też podkreślić, że ta seria dokonała niemożliwego- stworzyła wątek romantyczny, który nie wywołał we mnie alergii (szokujące, wiem). Uwielbiam bohaterów, uwielbiam relacje nakreślane pomiędzy nimi- dylematy, wybory, rozterki. Wszystko to dodaje im realności i sprawia, że można się z nimi zżyć. 🗝️ „The Prison Healer. Zdrada krwi” jest idealnym zakończeniem trylogii. Nie czuć tu spadku formy- wręcz przeciwnie. Mimo że akcja jest tu może nieco wolniejsza niż w pierwszym tomie, to nie odbiera to absolutnie niczego. A nawet dodaje- dzięki temu całość staje się o wiele bardziej dojrzała i ma szansę spodobać się nawet bardzo wymagającym w kwestii książek młodzieżowych czytelnikom. 🗝️ Podsumowując: jeśli jeszcze nie czytaliście „The Prison Healer” to nie wiem co tu robicie, radzę naprawić swój błąd. A zupełnie poważnie- ta seria wzięła mnie z totalnego zaskoczenia. Spodziewałam się lekkiej, odmóżdżającej młodzieżówki, a dostałam o wiele więcej. Niezapomnianą rozrywkę, nieopisaną wręcz przyjemność z lektury i historię, która przyprawiała mnie o ciarki ekscytacji, drżenia niepokoju i łzy wzruszenia. I która trafia na listę książek mojego życia.
The prison healer to zdecydowanie jedna z moich najulubieńszych trylogii. Skradła ona moje serce od pierwszych stron. Autorka niesamowicie wykreowała ten świat, a przepiękne mapy jeszcze dodawały tego czegoś tej nietypowej krainie. Nie dość że autorka tworzy świetne światy to jeszcze wydarzenia osadzone w tym świecie nie mają niczego do zarzucenia. Jestem ogromną fanką pomysłu na świat i fabułę. Te plot twisty są genialne i dawno nie byłam tak zaskoczona czytając książkę. TERAZ MOŻLIWE SPOILERY (zwłaszcza do 1/2 tomu) Powrót do więzienia bohaterki moim zdaniem był bardzo dobrze przemyślany i widzę w nim dużo ukrytych motywów. Przypomniał nam o głównym miejscu wydarzeń tej serii wokół którego ciągle akcja się wydarza. Mam wrażenie że autorka w pewnym stopniu chciała pokazać ponownie z jakim problemem zmagają się bohaterzy. EMOCJE EMOCJE EMOCJE. Ta scena z Tippem MIAŁAM ŁZY W OCZACH. Jednak zgadzam się z opinią Zuzy zaksiazkowane na temat tej zakończenia. Chyba chciałabym mieć złamane serce po tej książce, a jednak zabrakło mi tego. Brakowało mi takiej naprzemiennosci w moich uczuciach czytając tę książkę. W pierwszym tomie moje emocje nieustannie się zmieniały. Do finału tej historii miałam jeszcze wyższe oczekiwania pod tym względem jednak nie narzekam na to zakończenie. Było takie na jakie zasługiwali bohaterzy. Brakowało mi też opisu odczuć Kivy po scenie z mieczem. Była ona bardzo krótka i nie wierzę jej w to, że nie czuje ona czegoś więcej. Autorka w tym topie przybliżyła nam jeszcze bardziej bohaterów sprawiając że pożegnanie z nimi jest okrutnie bolesne. Przysięgam mam właśnie ogromnego kaca książkowego. Chciałabym kiedyś powrócić do tego świata i poczytać o dalszym życiu głównych bohaterów. AAAAAAA NOWE POSTACIE. Nie sądziłam że to powiem ale nawet nie wiedziałam jak bardzo brakuje mi w tej serii nowych charakterów. Urozmaicili mi oni niezwykle czas czytania i niesamowicie byłam zaciekawiona ich historią oraz ich charakterami. Podsumowując (już postaram się krótko) książka nie do końca spełniła moich oczekiwań jednak mimo wszystko BYŁA ONA ŚWIETNA. Nie mogłabym jej dać innej oceny niż 5/5 - po prostu nie umiem.
Idealne zakończenie trylogii. •współpraca reklamowa• @mustread.wydawnictwo Serio, nic bym nie zmieniła. Nie widzę żadnego minusa. Było w punkt. Po wydarzeniach z drugiego tomu, Kiva trafia do miejsca, którego nie chciała już nigdy oglądać. Te pierwsze rozdziały były straszne. Kiva straciła wszelką nadzieję, popadła w głęboką depresję i nie widać było światełka w tunelu. Ale światełko się pojawiło. W postaci Cresty. Nie sądziłam, że da się ją polubić a stała się moją drugą ulubioną postacią z tej części. Okazała się do bólu lojalna, samotna i zabawna. Kocham jej bezpośredniość, wali prosto z mostu, nie ważne z kim rozmawiając. A jej potyczki z Caldonem... Caldon niezmiennie jest najlepszy. Ani przez chwilę nie stracił wiary w Kivę, jest dla niej oparciem w momencie, w którym można było się spodziewać zupełnej odwrotności. Z każdym rzuconym "słoneczkiem" śmiała mi się buzia. Ogólnie ta książka ma genialnie wykreowany motyw found family. Uwielbiam każdego członka tej pokręconej zgrai i każdy coś wnosi do fabuły. Bohaterowie drugoplanowi są postaciami z krwi i kości. A że rodzinka się cały czas rozrasta, to dla mnie tylko lepiej. Jeśli chodzi o romans. Jaren i Kiva. Jestem bardzo zadowolona, jak został poprowadzony w tej części. Nie ma żadnego instant wybaczenia. Jest całkowite ochłodzenie relacji z małymi pęknięciami na lodzie. Wzajemne unikanie, trudne rozmowy, wypieranie uczuć. Ciężka to jest przeprawa. I jest slow burn! Musimy swoje wyczekać, ale warto. Gdy dochodzimy do sedna, napięcie i niezaprzeczalna chemia są już poza granicami. I można zrobić całą serię z wątkiem romantycznym bez scen spicy drodzy państwo! I ja, która żyje dla spicy, jestem całkowicie happy. Policzki miałam rozpalone przy buziakach w czółko. Fabularnie super tempo. Zbieranie się do bitwy ostatecznej, poszukiwania artefaktów, próby. Było bardzo ciekawie i trzymało w napięciu przez całą książkę. Zakończenie to była pełna satysfakcja. Zwrot akcji, prawdziwa tożsamość Cresty, zdrada, śmierć, wowowow! I zaskakująco mroczny ostatni rozdział. BANG. To moja ulubiona część z serii. Mega polecam. Mega. MEGA.
💚𝓣𝓱𝓮 𝓹𝓻𝓲𝓼𝓸𝓷 𝓱𝓮𝓪𝓵𝓮𝓻 𝓩𝓭𝓻𝓪𝓭𝓪 𝓚𝓻𝔀𝓲 -𝓛𝔂𝓷𝓮𝓽𝓽𝓮 𝓝𝓸𝓷𝓲 💚 Q: Wolicie trylogię czy serię, która ma więcej tomów ? Zawiodła ich wszystkich. Teraz musi ponieść konsekwencje. Kiva pragnęła zemsty, ale wszystko się zmieniło – ludzie, uczucia, jej własne przekonania. Po wydarzeniach w pałacu szuka odpowiedzi: czy jej bliscy są bezpieczni i czy ci, których skrzywdziła, kiedykolwiek jej wybaczą? Tymczasem wojna jest nieunikniona. Wrogowie i niechętni sojusznicy muszą połączyć siły, by ocalić Evalon i Wenderall. Kiva walczy nie tylko o przetrwanie, ale i o to, co kocha. Czy zdoła pokonać zło, zanim będzie za późno? 💚Omg! Dlaczego ja dopiero poznałam tę serię w tym roku? Dobre pytanie… 💚Muszę przyznać, że ta historia wciągnęła mnie od pierwszych stron. Uwielbiam bohaterów. Są świetnie wykreowani, pełni życia, emocji i tajemnic. Każdy z nich wnosi coś wyjątkowego do fabuły, a ich relacje i rozwój sprawiają, że trudno oderwać się od książki. 💚Świat, który stworzyła autorka, jest fascynujący ! Mroczny, pełen intryg, niebezpieczeństw i niespodzianek. Czuć klimat zagrożenia, a jednocześnie nadziei, co sprawia, że każda kolejna strona trzyma w napięciu. A te plot twisty…. 💚Mój jedyny zarzut? Pierścienie… Nie chcę nikomu niczego spoilerować, ale mam mieszane uczucia. Po co? Ten wątek trochę mnie rozczarował, choć na szczęście nie odebrał mi przyjemności z lektury. Niekiedy miałam też wrażenie, że wszystko przyszło zbyt łatwo. 💚Sama podróż bohaterów, ich walka z przeciwnościami i emocje, które temu towarzyszą, wciągnęły mnie bez reszty. Świat wykreowany. No mogę szczerze powiedzieć, że jest to jedna z lepszych serii jakie czytałam w tym roku, mimo jakiś tam małych wad. A mamy luty 🫣💚 💚Na sam koniec liczyłam trochę na więcej, ale tak się wciągnęłam w samą historię, że jestem w stanie wybaczyć wszystko. 💚Zdecydowanie chcę więcej! Nie mogę uwierzyć, że to (na razie) koniec. Mam nadzieję, że autorka jeszcze mnie zaskoczy. 4,25/5⭐️ Dziękuję @mustread.wydawnictwo za egzemplarz 💚 [współpraca recenzencka] @book.mind_official
Błagam o więcej takich zakończeń! Tym razem Kiva musi odkupić swoje winy – kto wie, ten wie, co takiego zrobiła. Wokół niej dzieje się naprawdę dużo, ale nie chcę zdradzać żadnych szczegółów, ponieważ zależy mi na tym, aby jak najwięcej osób sięgnęło po tę trylogię. Btw drugi tom zakończył się tragicznie! Co to miało być?! Przez kilka momentów moje serce rozpadło się na milion kawałków, a ja z niecierpliwością czekałam na trzeci tom. W głowie miałam tylko dwie opcje: albo moje serce zostanie posklejane, albo zmiażdżone do końca. Na szczęście trzeci tom okazał się być jak plaster, który zaleczył wszystkie rany. Ostatnie strony czytałam ze smutkiem – nie dlatego, że coś mi się nie podobało, ale dlatego, że przeczytałam tę historię zdecydowanie za szybko i nie nacieszyłam się bohaterami tak, jakbym chciała. Ale do rzeczy. W tym tomie dzieje się sporo, ale według mnie to nie akcja gra tu pierwsze skrzypce – chociaż jest naprawdę wciągająca i nie ma tu miejsca na nudę! To bohaterowie są najmocniejszym punktem tej książki. Uwielbiam to, jak rzetelnie zostali wykreowani – ich charaktery wynikają bezpośrednio z tego, co przeżyli, i nie ma tu żadnych nieścisłości. Największe wrażenie zrobiła na mnie Cresta. W pierwszym tomie była, jaka była, ale tutaj… Bezapelacyjnie chwyta za serce i nie puszcza do samego końca. Według mnie to właśnie jej należy się zakończenie tej historii. Każda część tej trylogii skupia się na czymś innym. W pierwszym tomie akcja rozgrywała się w więzieniu i opierała na pewnym „turnieju”, w drugim pojawiło się sporo dworskiego życia i intryg, natomiast trzeci tom to przede wszystkim podróżowanie i współpraca drużyny w celu zdobycia czegoś istotnego. I właśnie to sprawia, że ta trylogia tak bardzo mi się podoba – w każdej części dzieje się coś innego, co nie pozwala się nudzić. Najbardziej zachwyciło mnie jednak zakończenie. Mam wrażenie, że autorka uwielbia zrzucać na nas bomby i patrzeć, jak sobie z tym radzimy. Tak jak w poprzednich częściach, tak i tutaj kompletnie mnie zmiotła – ale tym razem w pozytywnym sensie!
• 𝐓𝐡𝐞 𝐩𝐫𝐢𝐬𝐨𝐧 𝐡𝐞𝐚𝐥𝐞𝐫. 𝐙𝐝𝐫𝐚𝐝𝐚 𝐤𝐫𝐰𝐢 - Lynette Noni [recenzja] 🔱 [ #współpracarecenzencka z @mustread.wydawnictwo ] • Ocena: DNF Niestety nie było dane mi skończyć tej książki. Czytałam ją przez tydzień po 20/30 stron, bo nie dawałam rady więcej. Naprawdę nie wiem co się zadziało, szczególnie, że dwa poprzednie tomy podobały mi się bardzo. Recenzja będzie odnosić się do 220 stron, które udało mi się przeczytać. Od samego początku nie mogłam się wbić w akcję tej historii. Nie było w niej niczego, co zachęciłoby mnie do czytania dalej. Dosłownie niczego. Rozdziały wydawały mi się długie i strasznie nużące. Ci, którzy mnie znają albo są ze mną tutaj trochę dłużej, wiedzą, że wręcz nienawidzę zostawiać serii niedomkniętych. Tutaj mamy finał trylogii, a ja naprawdę poległam. Codziennie siadałam i chciałam ruszyć dalej z tą książką, jednak nie dawałam po prostu rady. Jak pisałam na swojej relacji - brałam ją i po kilku stronach myślałam tylko o tym, aby skrócić swoje męki i ją odłożyć. Nic mi nie pasowało w tej historii - Kiva nagle przyjaźni się z Crestą i nadal zastanawiam się, jak do tego doszło. Przełomowy - i to jeden jedyny moment nastąpił, kiedy myślałam, że coś się ruszy, to wtedy, kiedy Kiva miała zostać żoną Navina. To mnie zaintrygowało i poczułam, że może będzie lepiej. Niestety za bardzo się przeliczyłam. Później miałam wrażenie, że znów wszystko stoi w miejscu. U innych bookstagramerek widziałam wiele pozytywnych opinii, a ja jakoś nie potrafiłam odnaleźć się w tej książce. I nie odnalazłam się dlatego stwierdziłam, że na razie ją odpuszczę. W politykę też nie potrafiłam się wgryźć. Za wiele więcej nie powiem, bo głównie o tę nudę mi tutaj chodzi. Może jeszcze kiedyś do niej wrócę, jednak nic sobie nie obiecuję. Spodziewałam się kompletnie innego zakończenia tej trylogii, jednak szanse na poznanie go przeze mnie zostawia mi tylko audiobook, który może w przyszłości się pojawi. Tags: #bookstagrampl #books #bookish #bookworm #książka #książki #theprisonhealer
U Mariusza w tym roku do grupy książek z najwyższą oceną wpada “The Prison Healer. Zdrada krwi” czyli trzeci tom cyklu autorstwa Lynette Noni. ❤️ Po wydarzeniach ze “Złotej klatki”, Kiva próbuje odzyskać kontrolę nad swoim życiem. W międzyczasie Wenderall przygotowuje się do nadchodzącej w0jny. Aby zapobiec jej wybuchowi i odzyskać królestwo, Kiva wraz ze sprzymierzeńcami oraz wrogami wyrusza w podróż, która przyniesie niespodziewany obrót akcji. 🥰 Ciężko opowiada się o zakończeniu trylogii, jeśli nie chce się za bardzo wchodzić w szczegóły fabuły i za dużo spojlerować. 😀 Ten tom zdecydowanie jest najlepszym, więc warto przejść przez cały cykl, aby dotrzeć do tego momentu. Tutaj nie ma miejsca na nudę. W drugiej części można było odnieść wrażenie, że fabuła trochę zwolniła po emocjonującym pierwszym tomie. “Zdrada krwi” ma jednak sporo nowych wątków i historii, dużo lepiej poznajemy bohaterów, którzy wcześniej byli raczej postaciami drugoplanowymi. Cresta czy Caldon przebili się na przód i trafili prosto do serca, jeśli chodzi o ulubionych bohaterów. 😍 No a co tygryski lubią najbardziej w książkach fantasy? Otóż najbardziej lubią motyw podróży, który jest tutaj głównym wątkiem przez większą część książki. Nasza nieidealnie dobrana ekipa (trochę z przymusu, trochę z przypadku) przemierza tereny, odwiedzając kolejne królestwa w celu zdobycia pewnych tajemniczych artefaktów… i tu spuśćmy zasłonę milczenia, żeby za dużo nie zdradzić. 😁 Wisienką na torcie są jeszcze plot twisty, których jest tutaj kilka (albo kilkanaście!). W historiach, w których mamy tak wielu bohaterów, nie zawsze wiadomo, kto jest tym dobrym, a komu lepiej do końca nie ufać. Wraz z rozwojem wydarzeń będziecie mieli okazję przekonać się, czy Wasi ulubieńcy pozostaną nimi do końca. 🤫 “The Prison Healer. Zdrada krwi” to idealne zakończenie świetnej trylogii. Nam było wręcz trochę smutno rozstawać się z bohaterami, bo na przestrzeni całego cyklu udało się do nich dość mocno przywiązać. 🤩
Bardzo czekałam na tę premierę i muszę przyznać – było warto. Finałowy tom "The Prison Healer" to dopracowane, emocjonalne zakończenie, które idealnie domyka wszystkie wątki. Największą siłą tej książki – i całej trylogii – są jej bohaterowie. Pożegnanie z nimi nie było łatwe, bo każdy z nich wnosił do historii coś wyjątkowego. Moim ulubieńcem pozostaje jednak Caldon. Za każdym razem, gdy pojawiał się na stronach, nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Jego humor, charyzma i oddanie sprawiają, że to postać, którą naprawdę łatwo pokochać. Relacja Kivy i Jarena była skomplikowana i pełna emocji. Po wydarzeniach z poprzedniego tomu napięcie między nimi było wręcz namacalne. Nie ukrywam, że nie raz ich niedomówienia, odpychanie siebie nawzajem i udawanie braku zainteresowania łamało mi serce. Autorka jednak dała im czas, aby zmierzyli się ze swoimi problemami i mogli dojrzeć, a także zrozumieć co tak naprawdę do siebie czują. Ta historia nie była prosta, ale właśnie to czyni ją tak wyjątkową. Fabuła została bardzo dobrze przemyślana. Autorka dba o detale, dzięki czemu nawet drobne elementy mają wpływ na rozwój historii. Postacie nie są jedynie tłem, każda z nich wnosi coś istotnego i ma swój cel w opowieści. Nawet jeśli pewne zwroty akcji udało mi się przewidzieć, kompletnie nie odebrało mi to przyjemności z czytania. Dodatkowym plusem jest rozwinięcie politycznego aspektu świata. Ukazanie relacji między królestwami, ich różnic i konfliktów sprawia, że przedstawiony świat nabiera jeszcze więcej głębi i wydaje się bardziej realistyczny. To było zakończenie trylogii, na które czekałam. Emocjonalne oraz bardzo satysfakcjonujące. Ta historia, jej bohaterowie i emocje, jakie we mnie wywołała, pozostaną ze mną na długo. Za jakiś czas bardzo chętnie przeczytam ją ponownie i jestem pewna, że będzie podobała mi się równie mocno. Jeśli jeszcze nie znacie trylogii "The Prison Healer" – najwyższa pora to zmienić! [ współpraca reklamowa @mustread.wydawnictwo ]