Spis treści:

Kultowe polskie filmy – debiuty i przełomowe dzieła

„Nóż w wodzie” 1962, reż. Roman Polański

Co może się stać, gdy na małym jachcie spotka się zamożne małżeństwo, Krystyna i Andrzej, oraz młody autostopowicz? Dosyć prędko ta z pozoru prosta historia przeradza się w psychologiczny thriller, który trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Mężczyźni zaczynają rywalizować o względy kobiety. Wyczuwalny jest dodatkowo konflikt pokoleniowy, co prowadzi do niebezpiecznej walki o władzę, która grozi wymknięciem się całej sytuacji spod kontroli. Cóż, Polański umie budować suspens i tworzyć gęstą atmosferę, którą… można kroić nożem.

Ten stary polski film jest pełen symboliki, świetnych zdjęć oraz niepokojącej i nerwowej muzyki autorstwa Krzysztofa Komedy. Nie dziwi zatem, że „Nóż w wodzie” nominowano do Oscara, a dziś uznawany jest za jeden z ważniejszych polskich klasyków filmowych.

„Człowiek z marmuru” 1977, reż. Andrzej Wajda

A może by tak spróbować lekcji historii podanej w najlepszym filmowym stylu? „Człowiek z marmuru" Andrzeja Wajdy to prawdziwa klasyka polskiego kina. Agnieszka (Krystyna Janda) jest studentką szkoły filmowej. Postanawia zbadać losy Mateusza Birkuta (Jerzy Radziwiłowicz), murarza, który najpierw stał się bohaterem socjalistycznej propagandy, lecz z czasem okazał się postacią niewygodną dla władzy. W tej produkcji możemy śledzić wydarzenia poprzedzające ruch Solidarności oraz obserwować, jak nowe pokolenie – reprezentowane przez główną bohaterką – krytycznie podchodzi do sytuacji w kraju.

 

 

Film ukazuje kulisy PRL-owskiej rzeczywistości, portretując systemową manipulację oraz przemoc wobec obywateli. Warto dodać, że w późniejszych latach Wajda stworzył kontynuację pt. „Człowiek z żelaza”. Z kolei produkcji „Wałęsa” nadał korespondujący podtytuł „Człowiek z nadziei”. Tym samym powstała nieformalna trylogia.

„Dekalog” 1988, reż. Krzysztof Kieślowski

Gdyby ktoś spytał cię o znane stare polskie filmy, od razu wspomnij o „Dekalogu”. Ten 10-odcinkowy cykl tytułem i fabułą nawiązuje do Dziesięciu Przykazań. Dziś otrzymałby raczej miano mini serialu, lecz zgodnie z konceptem z lat 80’, wciąż traktujemy go jako spójne dzieło filmowe.

Każda z części trwa około 50-55 minut i opowiada historie ludzi, którzy cierpią, zmagają się z przeciwnościami losu, stoją przez dylematami moralnymi, odpowiadają za swoje wykroczenia... Kieślowski z niezwykłą wrażliwością pokazuje ludzkie słabości i dążenia.

Jedną z najbardziej rozpoznawalnych części „Dekalogu” jest odcinek V, który został rozszerzony do wersji fabularnej – pt. „Krótki film o zabijaniu”. Kieślowski, wspomagany przez genialnego polskiego operatora Sławomira Idziaka (później znanego w Hollywood), tworzy wstrząsającą opowieść o zbrodni i karze, pokazując dobitnie, że odebranie życia człowiekowi jest grzechem głównym, zarówno gdy popełnia go jednostka, jak i państwo.

„Trzy kolory” 1993-1994, reż. Krzysztof Kieślowski

Po „Dekalogu” Kieślowski nie spoczął na laurach i zajął się tworzeniem kolejnego dzieła – trylogii „Trzy kolory”. Składają się na nią filmy „Niebieski”, „Biały” i „Czerwony”, nazwane na cześć barw francuskiej flagi. Pomysł na tytuły został zaczerpnięty od kolorów francuskiej flagi. Powód trójkolorowej koncepcji był prawdopodobnie bardzo prozaiczny. Jak sam twórca miał wyznać w wywiadzie, chodziło o to, że środki finansowe na produkcję filmów pochodziły właśnie z Francji – stąd odwołanie do ważnych dla Francuzów kolorów. Ale niektórzy doszukują się także odwołań do ideałów Republiki Francuskiej, czyli „wolności, równości i braterstwa”.

 

 

Kieślowski mistrzowsko splata losy różnych postaci, prezentując złożoność ludzkich relacji i nieprzeniknioną siłę przeznaczenia. Każdy z filmów jest samodzielnym dziełem sztuki. Z Juliette Binoche i Zbigniewem Zamachowskim na pokładzie, ta trylogia to kwintesencja artystycznego kina, która zdobyła niezliczone nagrody i dwie nominacje do Oscara.

To naprawdę klasyka polskiego kina, która nie ma sobie równych! Każda z części świetnie sprawdza się osobno, a jednocześnie uzupełniają się, tworząc głęboką analizę problemów ówczesnego europejskiego społeczeństwa.

Polskie klasyki filmowe – kino naznaczone trudną przeszłością

„Kanał” 1956, reż. Andrzej Wajda

„Kanał” zgodnie z tytułem zabierze cię w mroczne, schowane pod ziemią zakamarki Warszawy. Akcja filmu dzieje się w ostatnich dniach Powstania Warszawskiego. Śledzimy w nim losy grupy żołnierzy, którzy próbują uciec przed pewną śmiercią. Jednak to, co czeka na nich na dole to prawdziwe piekło – klaustrofobiczne i brudne.

Wajda osiąga tu mistrzostwo stylistyczne. Poza tym to nie tylko dramatyczna opowieść o przetrwaniu, ale także głęboka refleksja nad losem tych, którzy walczyli o wolność, a skończyli w labiryncie podziemi. „Kanał” stanowi jeden z najbardziej wstrząsających polskich klasyków filmowych opowiadających o Powstaniu.

„Popiół i diament” 1958, reż. Andrzej Wajda

Trzeci film trylogii określany jest jako arcydzieło i wśród najlepszych polskich filmów wojennych zajmuje szczególne miejsce. Choć wojna się skończyła, to walka wciąż trwa – między Armią Krajową i Armią Ludową. W trakcie seansu poznajemy Maćka (niezapomniany Zbigniew Cybulski), żołnierza AK, który ma wykonać rozkaz zabicia wspieranego przez Sowietów polityka.

 

 

„Popiół i diament” uchodzi za arcydzieło w dorobku Wajdy. Trzeba przyznać, że bez wątpienia to jeden z najlepszych starych polskich filmów wojennych. Ukazuje walkę wewnętrzną bohatera, borykającego się z dylematami moralnymi oraz osobistymi. Obowiązek czy pragnienie odpoczynku i normalności, co wygra? Cybulski w swojej przełomowej roli stworzył postać, która stała się symbolem zagubionego pokolenia.

„Europa Europa” 1990, reż. Agnieszka Holland

„Europa Europa” oparto na niewiarygodnej, ale prawdziwej historii Salomona Perela. Solly (Marco Hofschneider) to młody żydowski chłopiec, który podczas II wojny światowej ucieka z rodzinnych Niemiec przez Polskę i Związek Radziecki. Zostaje jednak schwytany przez nazistów. Podejmuje decyzje, aby udawać Aryjczyka czystej krwi. Udaje mu się to dzięki biegłej znajomości niemieckiego i pewnemu zbiegowi okoliczności. Przybiera imię Jupp, lecz wkrótce trafia do elitarnej szkoły Hitlerjugend.

 

 

Holland z wyczuciem oraz gorzkim humorem ukazuje moralne dylematy i paradoksy wojny. Najlepsze stare polskie filmy nie boją się naprawdę trudnych tematów. To z jednej strony opowieść o ucieczce przed śmiercią, ale z drugiej – o walce o zachowanie tożsamości w świecie, który nakazuje jej zniszczenie.

„Europa Europa” zyskało międzynarodowe uznanie, zdobywając nominację do Oscara. Do dziś – sama produkcja, ale i historia Salomona – pozostaje mocnym świadectwem ludzkiej wytrwałości w obliczu niewyobrażalnego zła.

Stare polskie filmy kryminalne

„Pętla” 1957, reż. Wojciech Has

Pozostajemy wciąż w trudnych opowieściach. „Pętla” stanowi jeden z najbardziej przejmujących i mrocznych polskich kultowych filmów, a mówi o nałogu i desperacji. Produkcja została oparta na opowiadaniu Marka Hłaski. Możemy śledzić w niej ostatnie godziny życia Kuby Kowalskiego (Gustaw Holoubek), młodego inteligenta zmagającego się z uzależnieniem od alkoholu.  Poznajemy go w dniu, gdy czeka na lekarza, mającego pomóc w wyjściu z ciągu. Widz staje się świadkiem powolnego rozpadu człowieka, ale także jego desperackiej walki z własnymi demonami.

Choć „Pętla” nie jest kryminałem w klasycznym sensie, to buduje napięcie niczym najlepszy thriller. Mamy tu element detektywistyczny w postaci wewnętrznego śledztwa bohatera, który mierzy się z konsekwencjami swoich wyborów, podejmowanych pod wpływem alkoholu.

Prawdziwe, bezlitosne, trudne – takie jest to kino. Ze względu na swój ponury ton i pesymistyczne przesłanie, „Pętla” spotkała się z chłodnym przyjęciem ówczesnych władz, co opóźniło jej premierę. Dziś jest uznawana za arcydzieło i kultowy polski film.

„Psy” 1992, reż. Władysław Pasikowski

„Bo to zła kobieta była…”! Przygotuj się na dawkę testosteronu, brutalności i kultowych cytatów, które weszły do codziennego języka. „Psy” Władysława Pasikowskiego to absolutny klasyk polskiego kina lat 90. Franz Maurer (Bogusław Linda) i Olo Żwirski (Marek Kondrat) są byłymi funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa. Muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości po transformacji ustrojowej. Jeden z nich trafia do policji, drugi staje się gangsterem.

Mamy tu do czynienia z opowieścią o zdradzie, lojalności i trudnych wyborach w świecie, gdzie dawne zasady przestają obowiązywać. Jak się w nich odnaleźć? Maurer stał się ikoną – naszym rodzimym macho, niepozbawionym jednak wad. Jeśli masz ochotę na mocne, bezkompromisowe dzieło, które idealnie oddaje ducha tamtych czasów, „Psy” będą dobrym wyborem. To klasyka polskiego kina, ale też jedna z najlepszych gangsterskich produkcji lat 90.

Kultowe polskie filmy komediowe

„Miś” 1981, reż. Stanisław Bareja

Śmiech to zdrowie, chcemy więc ci zapewnić dawkę najlepszego, absurdalnego humoru w wykonaniu Barei. Ten stary polski film to satyryczny obraz PRL-owskiej rzeczywistości, pełen kultowych cytatów. Jeśli nie znasz tej produkcji, to pewnie i tak kojarzysz część dialogów, jak: „Właśnie do ciebie dzwonię, żeby ci powiedzieć, że nie mogę z tobą rozmawiać” czy „Z twarzy podobny zupełnie do nikogo”.

Prezes klubu sportowego „Tęcza” (Stanisław Tym) wyrusza w komiczną podróż w celu wyprzedzenia byłej żony… w wyścigu do wspólnego konta. Po drodze musi zmierzyć się z biurokracją, korupcją i wszelkimi absurdami komunistycznego systemu. To inteligentna komedia, która pod płaszczem humoru przemyca ostrą krytykę ówczesnej rzeczywistości. Jeśli chcesz zrozumieć, co znaczy "Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu", pora na seans!

„Rejs”, 1970, reż. Marek Piwowski

„Rejs” to kolejna prawdziwa perełka polskiej komedii absurdu. Pewien gapowicz dostaje się na statek rejsowy i postanawia udawać kierownika kulturalno-oświatowego. Pod płaszczem beztroskiej zabawy, Piwowski serwuje nam analizę społeczeństwa, gdzie każda próba zorganizowania czegokolwiek kończy się farsą. Jak to mawiał jeden z bohaterów, a zarazem wizjoner: „To jest proszę państwa, kabaret. Ale, proszę państwa, to nie jest kabaret!”. Jeśli poczujesz się zagubiony w fabule tak jak po przeczytaniu tego wyrwanego z kontekstu cytatu, nie martw się – to świadomy zabieg reżysera.

Warto dodać, że znaczna część dialogów powstała jako improwizacja aktorska. Co więcej, początkowo „Rejs” miał być krótkometrażową etiudą studencką. Co tu dużo mówić, jego kultowy status zaskoczył nawet samych twórców! To stary polski film, który wciąż bawi i skłania do refleksji nad naszą narodową naturą, która przez lata nie za wiele się zmieniła.

„Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?” 1978, reż. Stanisław Bareja

Sformułowanie „bareizmy wciąż żywe” w dalszym ciągu potrafi pojawiać się jako komentarz do jakiejś absurdalnej sytuacji najczęściej związanej z biurokracją i sprytem polskiego narodu w rozwiązywaniu napotkanych przeszkód w systemie. Nie bez powodu – Bareja jest mistrzem portretowania tego rodzaju absurdów. „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?” to kolejny dowód jego geniuszu.

Ta produkcja jest jak prawdziwy kalejdoskop PRL-owskich absurdów i ludzkiej pomysłowości w obchodzeniu systemu. Składa się z krótkich epizodów, które razem tworzą obraz ówczesnej rzeczywistości. Od kultowych scenek w urzędach, po rozmowy telefoniczne z serii „właśnie do ciebie dzwonię, żeby ci powiedzieć, że nie mogę z tobą rozmawiać”. Wybierz tę produkcję, jeśli cenisz sobie inteligentny (choć często gorzki) humor.

„Seksmisja” (1983), reż. Juliusz Machulski

Mężczyźni są gatunkiem zagrożonym. Społeczeństwo składa się wyłącznie z kobiet. A ty właśnie wybudzasz się ze snu w jakiejś dziwnej kapsule. Brzmi intrygująco? To właśnie fabuła „Seksmisji” Juliusza Machulskiego, jednego z najbardziej znanych i lubianych kultowych polskich filmów komediowych.

Dwóch śmiałków, Maks (Jerzy Stuhr) i Albert (Olgierd Łukaszewicz), zostaje poddanych hibernacji i budzi się w matriarchalnym świecie przyszłości. Próbują dostosować się do nowych realiów, co stanowi źródło komicznych sytuacji.

Ten stary polski film, mimo swojej komediowej formy, stanowił jednocześnie satyrę na totalitaryzm i walkę z cenzurą. Sprawdź, czy zorientujesz się, które kultowe teksty i sceny miały ukryte znaczenia polityczne, łatwe do odczytania przez widownię tamtych lat. Co więcej, początkowo władze komunistyczne słusznie wyczuwały drugie dno fabuły i miały sporo zastrzeżeń do scenariusza, ale ostatecznie „Seksmisję” udało się zrealizować. Dziś dzieło to stanowi symbol wolności słowa w kinie.

Kultowe polskie filmy z tajemnicą w tle

„Matka Joanna od Aniołów” (1961), reż. Jerzy Kawalerowicz

„Kobiety się meczą? Niech się męczą, taki już los kobiet”, padnie w którymś momencie podczas seansu. Pora na horror, który okazuje się studium ludzkiej natury, a w tamtych czasach – stanowił także komentarz polityczny. „Matka Joanna od Aniołów" Jerzego Kawalerowicza wciąż wzbudza kontrowersje i fascynuje. Jest zarazem jednym z najbardziej intrygujących polskich klasyków filmowych. Przenosi nas do XVII wieku i zapoznaje z historią księdza Suryna (Mieczysław Voit), który przybywa do klasztoru na Smoleńszczyźnie, aby zbadać przypadek opętania przeoryszy Matki Joanny od Aniołów (Lucyna Winnicka) i innych zakonnic.

Kawalerowicz mistrzowsko buduje atmosferę pełną tajemniczości i zmysłowości, oscylując między sacrum a profanum. Porusza tematy wiary, pożądania, hipokryzji oraz cienkiej granicy między szaleństwem a boskim natchnieniem. Co ciekawe, początkowo film ten nie przypadł widzom do gustu – być może wyprzedzał swoje czasy. Jak będzie z tobą?

„Rękopis znaleziony w Saragossie” (1965), reż. Wojciech Has

Zestawienie zamykamy kinową podróżą w czasie oraz przestrzeni, pełną tajemnic, snów i… dziwnych spotkań. Stare polskie filmy skrywają taką perełkę – i to z lat 60.! Chodzi o „Rękopis znaleziony w Saragossie” Wojciecha Hasa. To jeden z najbardziej wyjątkowych polskich kultowych filmów. Jeśli lubisz produkcje, po których twoja twarz mogłaby być emotikonem do sformułowania „WTF”, lecz jednocześnie czujesz zachwyt, to ta propozycja może się okazać strzałem w dziesiątkę!

Młody kapitan Alfons van Worden (Zbigniew Cybulski) wyrusza w podróż przez Hiszpanię, lecz wybiera najkrótszą, podobno nawiedzoną, drogę. Jego wyprawa szybko zamienia się w serię fantasmagorycznych zdarzeń. Zobaczysz przykładowo sceny, w których współistnieją ze sobą pozostałości różnych cywilizacji. Kapitan spotyka na swojej drodze tajemnicze kobiety, diabły, kabalistów i Inkwizycję. Jawa miesza się tam ze snem, więc jest zarazem zabawnie i ezoterycznie.

„Rękopis…” to synonim prawdziwego arcydzieła surrealizmu, wizualnie i narracyjnie stojącego na najwyższym, światowym poziomie. Scenografia, kostiumy i muzyka tworzą niepowtarzalny klimat, a nielinearna, szkatułkowa fabuła wciąga widza w świat pełen symboli oraz ukrytych znaczeń. Nie da się go obejrzeć raz – każdy kolejny seans pozwala odsłonić nowe warstwy. To kino tak dobre, że reżyserzy Francis Ford Coppola i Martin Scorsese – zachwyceni tym dziełem – pomogli w jego renowacji i dystrybucji, aby trafił do szerszej publiczności.

Odkryj na nowo polskie klasyki filmowe

Zaczęliśmy od thrillerów i tragicznych losów bohaterów wojennych, przez absurdalny humor PRL-u, po głębokie refleksje nad kondycją człowieka. Mamy nadzieję, że nasz przegląd zainspirował cię do sięgnięcia po któryś z tytułów. Każdy z nich stanowi kawałek naszej historii, kultury i sztuki. Każdy wciąż może zaoferować współczesnemu widzowi wiele wrażeń.

Filmy, które nie zmieściły się na shortliście, ale zasługują na uwagę:

Najlepsze stare polskie filmy

  • „Eroica” 1958, reż. Andrzej Munk
  • „Faraon” 1966, reż. Jerzy Kawalerowicz
  • „Iluminacja” 1973, reż. Krzysztof Zanussi
  • „Ziemia obiecana” 1975, reż. Andrzej Wajda
  • „Vabank” 1981, reż. Juliusz Machulski
  • „Podwójne życie Weroniki” 1991, reż. Krzysztof Kieślowski

Są tu twoje ulubione kultowe polskie filmy? Koniecznie daj znać! A może po prostu chcesz się pośmiać z nami z absurdu PRL-u? Czekamy!

Więcej podobnych zestawień znajdziecie w dziale Oglądam.

Zdjęcie okładkowe: mat. promocyjne wajda.pl / Akademia Polskiego Filmu