Dziś oficjalną premierę zalicza „Undisputed” od Steel City Interactive. Gra bokserska pozwala nam wykreowanie własnego bohatera lub wybranie „gotowego” spośród 70 licencjonowanych zawodników i zawodniczek. Co ciekawe, gracze będą mogli pokierować karierą (legendarnego już) Muhammada Alego czy Canelo Álvareza, a więc reprezentanta współczesnej szkoły boksu.
Produkcja daje możliwość zabawy w trybie MMO albo single player. W moim przypadku lepiej sprawdziła się opcja druga i o niej więcej wam dziś opowiem.
Buzia nie szklanka, ale trzeba ją zaprojektować
Jako wierna fanka „The Sims” mam bardzo wysokie wymagania dotyczące edytorów postaci w każdej produkcji, jaką biorę na warsztat. Nie opuszcza mnie wrażenie, że możliwość wykreowania wyglądu bohatera znacząco zwiększa immersję. Im więcej opcji modyfikacji, tym lepiej. „Undisputed” to gra sportowa o branży bokserskiej, więc misternie wyrzeźbiona (za pomocą wielu suwaków) postać będzie obrywać. Jeśli będę oglądać jej opuchnięte lico, to wciąż musi być ono dokładnie takie, jak chciałam.

Proces tworzenia postaci zakłada możliwość dostosowania płci, wyglądu, a także parametrów kategorii wagowej oraz stylu walki. To oznacza, że poza fryzurą i portkami musimy wybrać wzrost, wagę, zasięg ciosów czy ogólną strategię rozwoju – wymienione cechy będą miały wpływ na późniejszą rozgrywkę. Myślę, że jak na laika poradziłam sobie nieźle, ale o moich wynikach pogadamy później.

Ważnym etapem kształtowania swojego pięściarza lub pięściarki jest decyzja dotycząca poziomu trudności kariery, który sprowadza się do poziomu trudności samej rozgrywki, a więc siły przeciwników itd. Ja postawiłam na najniższy.
Warto pamiętać, że „Undisputed” jako produkcja zawierająca elementy managerskie, rodzaj kariery traktuje dość poważnie. Decydując się na wejście do ringu jako amator będziemy walczyć za niższe stawki, trenować w mniej prestiżowych klubach i pod okiem zespołu speców z relatywnie niewielką gażą.

Zarządzanie karierą a zarządzanie ciosami
Nie mogę się pozbyć wrażenia, że dla wielu osób „Undisputed” może okazać się fajne z innych powodów niż dla mnie. Ja skupiłam się na zgłębianiu technik walki, optymalizacji umiejętności swoich oraz trenera (osoba, pod okiem której trenujemy ma swoje „drzewko”), a także cieszeniu się dopracowaną oprawą wizualną rozgrywki czy interfejsu. Wszystko, co działo się w ringu było bardzo satysfakcjonujące.

Myślę, że ktoś, kto zna branżę pięściarską doceni powyższe kwestie, ale też może mocniej wejść we wszystkie opcje strategicznego zarządzania karierą. Wśród nich są między innymi funkcje: negocjowania warunków walk, monitorowania rankingów, śledzenia doniesień z rynku czy sukcesywne wymienianie zespołu.

Ciekawym elementem mechanicznym, który znajduje się gdzieś pomiędzy dwoma opisanymi wyżej wątkami jest aspekt trenowania przed wynegocjowaną walką. Ten etap polega na wyborze czterech akcji. Wybieramy je spośród trzech kategorii:
- Trening – tu znajdziemy różne techniki bokserskie, które zwiększą poziom Gotowości, ale osłabią Energię,
- Media – bycie w kontakcie z fanami dodatnio wpłynnie na poziom sławy, który z kolei gratyfikuje cały zespół i umożliwia udział w bardziej prestiżowych wydarzeniach,
- Odpoczynek – nie można go zaniedbywać, bo bez chwili relaksu tracimy Energię, Gotowość i możemy nabawić się kontuzji.
Zaskoczył mnie fakt, że twórcy postawili na pozornie prostą minigrę, a nie jakiś rodzaj sparingu z losowym przeciwnikiem. Manipulowanie opisanymi akcjami sprawiało mi frajdę i gdy już opanowałam logiczny mechanizm, stojący za tym procesem, wydatnie polepszyłam rezultaty na ringu.

Wirtualne szranki
W „Undisputed” mechanika potyczki bokserskiej jest oparta o zasady, które możecie kojarzyć z gal bokserskich. Pojedynek jest podzielony na trzy rundy, a zawodnicy podlegają ocenie trzech sędziów. Zwycięstwo można osiągnąć dzięki punktom za celne uderzenia lub nokdauny.

Mnie tylko dwa razy na około 20 prób udało się wyeliminować oponentkę za sprawą nokautu. Bardzo satysfakcjonujące, ale też trudne dla mnie osobiście, bo jestem absolutnie najgorsza w używanie kombosów – kombinacja trzech przycisków potrafi mnie pokonać. Ale nie ma tego złego! Mniejszy nokdaun wyprowadziłam wiele razy. Tego typu uderzenie ma trojaką funkcję – gwarantuje punkty, osłabia przeciwnika, a także może owocować tymczasowym efektem w postaci turbodoładowania, które na krótki czas zwiększa poziom rażenia ciosów.

Po każdej akcji, która kończy się upadkiem naszego oponenta dostajemy cutscenkę. Możemy ją sobie przewijać i oglądać z różnych kątów, co ułatwia chwytanie pamiątkowych kadrów.

Samą atmosferę podczas walki oceniam bardzo pozytywnie. W tle słychać kibiców i komunikaty konferansjera. Od czasu do czasu walkę przerwie nam sędzia, by sprawdzić, w jakim jesteśmy stanie – szczególnie, jeśli pojawi się rozcięcie łuku brwiowego czy coś w podobie.
Twórcy postarali się o każdy szczegół. Pauzy między rundami zostały wykorzystane do podsumowania statusu. Dowiemy się, jak nam idzie i jaką strategię możemy obrać w następnej rundzie. Poniżej zamieszczam screen, który obrazuje stan mojej przeciwniczki po pierwszym starciu. No przegrała, szans nie miała.

Mam wrażenie, że „Undisputed” na nowo rozpali we mnie miłość do bijatyk. Produkcja jest dobrze zbalansowana – daje szansę pobawić się zarówno fizyką uderzeń oraz strategią prowadzenia kariery. Możliwość wykreowania swojego bohatera oraz sterowanie jego zawodowymi wyborami wydaje się ciekawym rozwiązaniem w kontekście produkcji sportowej, bo to taki trochę erpegowy element. A jednak całość opiera się nie tylko na systemie drzewkowym, ale także zdolnościach manualnych (tak, wracam do wątku nieudanych kombosów). Dla każdego coś dobrego. Polecam grę z czystym sumieniem.

Po więcej podobnych recenzji zapraszam do działu Gram.
Zdjęcia: screeny z gameplayu, archiwim prywatne, Aleksandra Woźniak-Tomaszewska





Komentarze (0)